Czyste Światło

Pozytywna motywacja

Wielu z nas nie zdaje sobie nawet sprawy, że każdy cel zaczynamy realizować już w momencie pojawienia się w umyśle pierwszego bodźca, impulsu, myśli na dany temat. To jest ten moment, w którym podświadomy umysł zaczyna ujawniać i uaktywniać całą gamę naszych wyobrażeń oraz podpiętych do nich emocji dotyczących konkretnych działań, jakie wg nas będziemy musieli podjąć przy realizacji tego celu. W tym momencie również krystalizuje się nasze nastawienie, adekwatnie do naszych emocjonalnych odczuć. I to właśnie wtedy najlepiej widać co tak naprawdę motywuje nas do podjęcia takich, a nie innych wyborów, czy zainicjowania takich a nie innych działań.
Odpowiednia motywacja w osiąganiu naszych celów zarówno życiowych jak i duchowych jest gwarancją jakości i istotnym czynnikiem wspierającym ich realizację.
Człowiek z natury jest Dobry, nie będzie więc zaskoczeniem jeśli napiszę, że najskuteczniejsza i najsensowniejsza dla nas jest wyłącznie pozytywna motywacja. Motywacja oparta na dostrzeganiu korzyści, zalet, wartości, plusów i profitów wynikających z realizacji swoich planów. Najskuteczniejsza oczywiście w przypadku właściwie przewartościowanej podświadomości i świadomej woli realizacji Boskiego Planu w naszym życiu.
Pozytywna motywacja działa jak motor napędowy, dodaje sił, energii i wspiera nasze kreacje. To dawka niezwykle potężnej energii dla naszych działań.
Wielu z nas nauczyło się jednak czegoś zupełnie odwrotnego, a mianowicie negatywnego motywowania się. Przypomnijcie sobie chociażby to, co pchnęło was na drogę rozwoju duchowego, czy była to np. potrzeba Świadomego Wzrostu w energiach Harmonii, Miłości i Światła?
Czy może raczej rozpaczliwe poszukiwanie drogi wyjścia z trudnych życiowych sytuacji? Zgaduję, że w wielu przypadkach było jednak to drugie, świadomość oparta o niespełnienie, poczucie odrzucenia, niemocy, braku miłości, nieumiejętność życia w świecie, cierpienie, frustracja, niezadowolenie z siebie czy poczucie braku możliwości zmiany czegokolwiek. Często dopiero w takich sytuacjach zaczyna docierać do nas, że to jest ten moment, w którym albo poddamy się i pogodzimy z „faktem”, że na nic nie mamy wpływu i to inni zadecydują o naszym życiu, albo ostatnim zrywem ku wolności zawalczymy o siebie i swoje szczęście. Dopiero w takich okolicznościach część z nas potrafi się zmotywować na tyle, by pozwolić sobie na realne zmiany.
Oczywiście nie ma w tym nic złego i każdy powód jest dobry, by w konsekwencji postawić na siebie i realizację swoich celów, co nie znaczy, że trzeba płacić tak wysoką cenę, by w efekcie uświadomić sobie, że można inaczej - lepiej, łatwiej i przyjemniej. Szczególnie, że decyzjom podejmowanym w sytuacjach podbramkowych towarzyszą silne emocje, wręcz uniemożliwiające trzeźwy i przytomny osąd, determinując dokonywane wybory.
Jeżeli chcemy skutecznie, korzystnie, ale też przyjemnie i na luzie realizować swoje cele, warto oduczyć podświadomość motywowania się według starych schematów typu: „muszę dostać solidnego kopa w zadek, żeby w ogóle coś mi się chciało”, albo „dopóki mnie konkretnie nie sponiewiera, to znaczy, że jeszcze nie jest ze mną tak źle” albo „inni mają gorzej, wiec nie jest jeszcze tak źle”.
Osoba która potrafi się pozytywnie motywować, nigdy nie doprowadzi do stanu w którym dopiero brak innych opcji wymusi na niej podjęcie działań, bo dużo wcześniej zobaczy i wykorzysta pojawiające się szanse i możliwości. Taką osobę cechuje wiara w siebie, otwartość na świat i życie bez lęków.
Często nie zdajemy sobie również sprawy, że system motywacji, którym wspieramy nasze działania wpływa na jakość kreowanych przez nas celów i w ogóle na szansę ich skutecznego zrealizowania się w świecie.
Pozytywna motywacja z pewnością nie jest udziałem ludzi, którzy myślą negatywnie o świecie i otaczającej ich rzeczywistości. Tacy ludzie prędzej czy później zaczną sami sobie sabotować drogę do osiągnięcia celu, a czasem nieświadomie prowokować zdarzenia, czy konkretnych ludzi, by przeszkadzali im w jego realizacji.
Pozytywnej motywacji powinniśmy zacząć uczyć się w oparciu o pozytywne nastawienie do świata, życia, ludzi i rzeczywistości w której żyjemy. Trudno jest bowiem dokonywać jakichkolwiek korzystnych zmian w życiu, jednocześnie oczekując, że za chwilę pojawi się jakiś czynnik zewnętrzny, na który nie mamy wpływu, a który nam w tych zmianach przeszkodzi. Wręcz niemożliwym jest spełniać marzenia, jednocześnie będąc przekonanym, że cały świat jest przeciwko nam i na pewno będzie robił wszystko, by nam to spełnianie utrudnić. Dla ludzi negatywnie nastawionych do świata naturalnym staje sie, że trzeba być do niego w kontrze, przyjąć postawę bojową i oczekiwać z której strony nastąpi atak, bo przecież na pewno nastąpi. Takie oczekiwanie to nic innego jak nieustanne prowokowanie do określonej reakcji na nas i na to wszystko z czym wychodzimy na zewnątrz.
Świat jest dla mnie właściwym, przyjaznym i bezpiecznym miejscem do realizacji moich celów.
Moja przyszłość wśród ludzi jest bezpieczna i pełna cudownych niespodzianek.
Świat mi sprzyja, ludzie mi sprzyjają, nawet wtedy kiedy realizuje swoje cele, inne niż wszyscy.
Dostrzegam oraz doceniam wsparcie innych kiedy działam tak jak chcę, lubię i potrafię, zgodnie ze sobą i swoimi planami.
Bóg mnie wspiera i jest po mojej stronie, kiedy wybieram spełnienie się w świecie materii.
Dopiero kiedy ugruntujemy takie nastawienie, dopiero wtedy możemy nauczyć się patrzeć na działania, które chcemy zrealizować, sprawy których chcemy się podjąć, czy cele które chcemy osiągnąć, jako na kolejne możliwości, a nie kolejne trudności.
Wielu ludzi unika jak może podjęcia decyzji, które mogłyby zapoczątkować pozytywne zmiany w ich życiu, a choćby próba naprowadzenia ich na te obszary myślowe wywołuje paniczny lęk i przekonanie, że będą musieli zmierzyć się z kolejnym problemem. No, a kto normalny chciałby tworzyć sobie kolejny problem, jakby tych co już są było za mało. No i nic dziwnego, że tak wielu, rezygnuje ze zmian, zanim jeszcze w ogóle podejmą próbę.
Odwrotnie jest kiedy patrzymy na zmiany jak na kolejne możliwości, daje nam to ogromny zastrzyk energii, pozwala uaktywnić cały swój potencjał, przyciąga wsparcie i ułatwia dostrajanie się do uczuć wyższych (miłość, radość), które będą skutecznie wzmacniać zachodzący proces, by zmiany posuwały sie w Najlepszym dla nas kierunku, dzięki czemu doświadczymy harmonii i spełnienia Tu i Teraz.
Gdy dominuje w nas poczucie, że wszystko wokół nas wspiera, wszystko wokół chce byśmy zrealizowali nasz konkretny plan, spełnili nasze marzenie, czy podjęli nowe zadanie, nie pozostaje nic innego, jak tylko wskazać taki cel podświadomości, która nie mając oporów, za to mając silną motywację przystąpi do skutecznej kreacji. A nam nie pozostanie nic innego jak tylko cieszyć się z korzyści jakie będziemy mieli gdy ów cel się zrealizuje.
Warto zaakceptować, że w świecie fizycznym również mają zastosowanie uniwersalne boskie prawa, że można się do nich odwoływać i żyć zgodnie z ich założeniami. Warto uwolnić się od wyobrażeń obrzydzających i zniechęcających do korzystania w pełni z potencjału i możliwości jakie daje materia. Tylko wtedy mamy szanse na dostrzeżenie i skorzystanie z tego co jest tutaj dla Nas Najlepszego. I tylko wtedy świat stanie się dla nas przyjaznym miejscem, pełnym możliwości, swobody i duchowego boskiego światła.
Problem z pozytywnym motywowaniem się mogą mieć również osoby u których dominuje schemat wzorców opartych na intencjach walki i rywalizacji z wszystkimi i o wszystko. Tzw. wojownicy wierzą, że wszystko w życiu muszą sobie wywalczyć. W ich działaniach nie ma miejsca na lekkość i łatwość. Mało tego, takich wartości w ogóle się nie ceni. Za to realną wartość ma wyboista i kręta droga do osiągania celu, często większą niż sam cel. Trudno jest pozytywnie się motywować, gdy sensem życia jest nieustanne udowadnianie swojej wartości, w związku z tym przyciąganie zdarzeń i sytuacji w których trzeba poddawać się próbom siły woli i charakteru. Dlatego też osoby z takimi wzorcami nieświadomie odrzucają to, co przychodzi do nich zbyt łatwo, a przecież Bóg również jest Łatwością, Prostotą i Lekkością .
Schemat życia w ciągłym konflikcie i szukanie sobie wroga jest domeną osób z wzorcami DDA. Osoby takie, wychowane w rodzinach, gdzie nadrzędnym prawem było prawo dżungli w zdecydowanej większości zatraciły umiejętność motywowania się w jakikolwiek sposób, nie mówiąc już o pozytywnej motywacji. Z reguły ich celem jest wyłącznie przeżycie i to najlepiej tak, by zbytnio nie zwracać na siebie uwagi, bo za wychylanie się, można dostać w łeb. W takich rodzinach dominuje niepewność i permanentny lęk przed tym co się może zaraz wydarzyć oraz niemoc, poczucie bezradności i silna dezorientacja, bo nie wiadomo, czy nasze zachowanie nie sprowokuje czasem „dominatora” do ataku. Ten sam schemat funkcjonowania przekłada się na zewnętrzne relacje i skutkuje niskim poczuciem własnej wartości, brakiem motywacji do działania, lękiem przed ludźmi i zamknięciem się na korzystanie z życia.
Mam prawo żyć tak jak chcę, lubię i potrafię.
Mam prawo decydować o sobie i swoim życiu.
Jestem wystarczająco mądra i zaradna bym sama decydowała o sobie.
Jestem niewinna i w porządku, kiedy mam potrzeby i pragnienia.
Jestem niewinna i w porządku, kiedy stawiam swoje potrzeby i pragnienia na pierwszym miejscu.
Zasługuję na szacunek i akceptacje innych taka jaka jestem.
Jestem niewinna i w porządku kiedy wybieram siebie i swoje cele, nawet wtedy gdy innym się to nie podoba.
Jestem kochana, chciana, szanowana, potrzebna, ważna .
Już w okresie prenatalnym mieliśmy dużą szansę, by przejąć wiele niekorzystnych wyobrażeń na temat świata zewnętrznego. Emocje mamusi oraz różne informacje, które docierały do nas z zewnątrz miały duży wpływ na kreowany obraz rzeczywistości, w której przyjdzie nam żyć. To wtedy mogły pojawić się pierwsze opory względem życia i działania w świecie zewnętrznym. A pierwsza reakcja na nas, zaraz po urodzeniu, ustawowy klaps w pupę, mógł utwierdzić nas w przekonaniu, że „tylko porządny klaps może zmotywować do życia, albo że w tym świecie, to nie wiadomo kiedy i za co można dostać po tyłku ”. Gdy nadal, w dorosłym życiu kierujemy się takimi, bądź podobnymi wyobrażeniami, łatwo sobie wyobrazić skutki.
Świat jest dla mnie bezpiecznym miejscem pełnym cudownych boskich niespodzianek.
Nieodparta potrzeba rezygnacji z siebie i swoich potrzeb na rzecz niesienia pomocy tzw. słabszym i potrzebującym, branie na własne barki odpowiedzialności, za tych co wg nas sami sobie nie poradzą, to często jedynie próba, odwrócenia uwagi od siebie i unikania wzięcia odpowiedzialności za swoje życie. Osoby z takimi wzorcami, nie potrafią działać dla siebie, często wręcz brzydzą się takim działaniem, które w ich mniemaniu wynika jedynie z egoistycznych pobudek i rozdymanego ego. Nie potrafią zrozumieć i docenić przyjemności robienia czegoś wyłącznie na swoje konto. Nie mają świadomości, że jeżeli ja korzystam inni też korzystają, jeżeli działam dla swojego dobra i spełnienia daję przykład i przyciągam ludzi, którzy uczą się doceniać i czerpać z tych wartości, a nie odwrotnie, gdy jako misjonarze utwierdzają ofiary w ich roli, a siebie w przekonaniu, że świat jest okrutny i niesprawiedliwy. Ludzi tych z reguły cechuje empatia, spory zapał i silna motywacja do działania, lecz źle ukierunkowana. Takie osoby mimo, że deklarują bezinteresowność mają jak każdy ukryte, podświadome motywy działania. Np. to co robią, robią po to, by zmniejszyć poczucie winy, że powodzi im się trochę lepiej niż innym, albo z poczucia misji, czują się wybrani, by naprawiać świat, lub też z obawy, że ich też może spotkać taki los i wtedy chcieliby, żeby znalazł się ktoś, kto się nimi zajmie. Czy może po prostu chcą czuć się potrzebni i wartościowi, dlatego robią coś, co ma społeczne przyzwolenie i budzi ogólny szacunek. Wierzę, że takie osoby mogą zrobić wiele dobrego, pod warunkiem, że zweryfikują i ustawią we właściwej kolejności swoje życiowe priorytety. Niestety w momencie kiedy zaczynają rezygnować z własnego szczęścia dla tzw. większego dobra, zaczyna się patologia, która nie wiedzieć czemu w niejednym społeczeństwie uchodzi za realną wartość.
Jestem niewinna i w porządku kiedy na pierwszym miejscu stawiam siebie i swoje potrzeby.
Pozwalam innym żyć własnym życiem, nawet wtedy gdy sobie nie radzą, to w porządku, korzystne i zgodne z Najwyższym Dobrem.
Świat jest dla mnie przyjaznym, bezpiecznym i sprawiedliwym miejscem.
Akceptuję, że Bóg w swojej Mądrości, Miłości i Mocy dużo lepiej niż ja zajmie się wszystkimi, którzy sobie nie radzą.
Jestem niewinna bezpieczna i w porządku, kiedy działam wyłącznie dla własnej przyjemności i własnego dobra.
Minimalizm. Kiedyś ktoś mi powiedział „jeśli chcesz od życia dużo dostawać, musisz dużo od niego chcieć”. Od dziecka jednak uczymy się czegoś odwrotnego, żeby przypadkiem nie oczekiwać za dużo, żeby nie być zachłannym, pazernym, żeby nie wychodzić przed szereg, znać swoje miejsce i pokornie przyjmować to, co w pocie czoła uda się wypracować. To wartości wyznawane przez wielu, wspierane w społeczeństwie przez autorytety moralne i kościelne, a nie mające przecież nic wspólnego z boską świadomością bogactwa, której chcemy być udziałem.
Od rodzin, które mają decydujący wpływ na to, jaka jakość i rodzaj informacji o świecie zewnętrznym dociera do nas w pierwszych latach naszego życia, często zamiast realnego wsparcia, na dzień dobry dostajemy realne ograniczenia. Np. przekonuje się nas, że nasze potrzeby nie są ważne: „ Na co ci to, z tego nie będzie chleba, wziąłbyś się za porządną robotę, szkoda na to pieniędzy, przestań marzyć, a temu to tylko głupoty w głowie… .” Nawet jeżeli początkowo jako dzieci mieliśmy pasję, chęć do czerpania z życia i własny sposób jak to robić, to wyrastając w takiej mentalności tracimy całą energię pozytywnej motywacji w przekonaniu, że mieliśmy tylko i wyłącznie głupie pomysły na siebie i swoje szczęście. Z takim bagażem zniechęcenia i ogłupienia pozytywna motywacja zamienia się w bezsens życia, bo skoro to głupi pomysł żeby żyć po swojemu, to po co w ogóle żyć? Tu warto dać sobie prawo, by żyć tak jak się chce, wybaczyć tym, którzy twierdzili inaczej i postawić siebie i swoje cele na pierwszym miejscu, bez oglądania się na innych i ich pomysły na nasze szczęście.
Świadomość biedy to wiara w to, że dla wszystkich nie starczy. W ciągłym strachu i niepewności, że i to się może w końcu skończyć. Lęk o przyszłość, o to, co będzie jutro, odkładanie na czarną godzinę, rywalizacja o miejsca pracy, walka o źródła dochodów, kombinowanie, oszustwa, kradzieże, to tylko część spuścizny wychowania się i życia w świadomości braku, w mentalności ograniczeń, w poczuciu zależności od innych i ich widzimisię. No i gdzie tu miejsce na pozytywną motywację? Jeżeli ktoś ma takie wzorce, to zanim zauważy sens pozytywnej motywacji powinien popracować nad zasługiwaniem, otwartością i pewnością siebie.
Aspekt religijny. „Łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa bożego”. Gdzieś słyszałam, że kościół katolicki zamierza dodać kolejny grzech główny – nadmierne bogactwo. Zapewne oficjalnie chodzi o ludzi, którzy mają więcej niż potrzebują, ale znając mentalność KK i jego stosunek do potrzeb wiernych, to każdy kto ma trochę więcej niż przeciętny zjadacz chleba ma się czego bać : ). Użyłam tego przykładu, żeby uzmysłowić to, że często my sami pozwalamy innym zdecydować co jest słuszne i w porządku, a co takie nie jest. Bez świadomej weryfikacji informacji, a tylko z powodu, tego, że tzw. większość tak mówi.
Jeżeli nasz system motywacji opiera się o presje innych, by działać tylko w wyznaczonych konwencjach, dogmatach czy ramach społecznych, z czasem bezwiednie zaczynamy używać auto presji, do naszego osobistego systemu motywowania się nawet jeżeli wykraczamy już poza te schematy myślowe.
Jeżeli chcemy żyć „na dużą skalę” – czyli zdecydowanie ponad szarą i przeciętną rzeczywistość wielu ludzi, potrzebne jest nam myślenie i działanie również na taką skalę. Nie da się bowiem żyć pełnią życia, jednocześnie utwierdzając się w przekonaniach, że niewiele nam trzeba do szczęścia, bo skoro niewiele nam trzeba, to nic dziwnego, że tak niewiele dostajemy.
Rzeczywistość, to cecha urzeczywistnienia przypisana do Czakry Korony. Kontemplując ją, coraz szerzej, jaśniej , wyraźniej i bardziej świadomie rozumiemy prawdę o życiu w otaczającym nas świecie. A ta prawda okazuje się często o wiele piękniejsza od naszych najwspanialszych wyobrażeń.
Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że warto nauczyć się pozytywnej motywacji, że warto podążać drogą pozytywnego nastawienia, w uczuciach miłości, akceptacji i szacunku do świata, ludzi, siebie samego i wszelkiego przejawu boskiej obecności. Warto pozwolić sobie na radość spontaniczność, łatwość i swobodę płynięcia z nurtem życia i jego darów. W pełnej otwartości na wszystko co najlepsze i zgodne z naszym Najwyższym Dobrem.